DOMANSKA ANTONINA

Title:HISTORIA ŻÓŁTEJ CIŻEMKI
Subject:GENERAL WORLD HISTORY Scarica il testo








Antonina Domańska

Historia żółtej ciżemki


Spis treści



-o000o



1489-1867
Cenny klejnot starego Krakowa, chluba Polski, arcydzieło mistrza Wita
Stwosza i pomnik jego chwały - wielki ołtarz w kościele Panny Marii,
fundowany przez bogate mieszczaństwo krakowskie w r. 1489, chylił się ku
upadkowi.
W DOMU I W PUSZCZY
"Już nigdy nie będę!" - Co przeżył i kogo znał organista Wolanty. - Dokąd
można zajechać na drewnianej jaszczurce. - Zabiakany w puszczy. - Pieśń
wieczorna wilka.
DZIWNY PIELGRZYM
U pszczół na obiedzie. - Rozpacz Wawrzusia. - Za głosem dzwonów. - Kąpiel
w lesie. - Widziadło. - Co Wawrzus wypatrzył pod kościelnym oknem. -
"Chwytaj! Łapaj!" - Oczy pielgrzyma.
U WIŁÓW
Królewna i diabły. - Brzuchomówca. - Pań Prot funduje piwo. - Margosia na
linie. - Wawrzus do góry nogami. - Koza Reksa i bat Grzegorza. - Czemu
"zbyrkała" płachta u wozu.
KONIK ZWIERZYNIECKI
Wesele w Pisarach. - Szedł do Poręby, zaszedł do Krakowa. - Tatar na
drewnianym koniu. - Znowu pielgrzym. - Dlaczego św. Wojciech ma dwie
głowy? - Ojciec Szymon.
U JANA DŁUGOSZA
Wawrzuś w nogawicach. - "Na co taka góra?" - O czym Szymon z Lipnicy mówii
z Janem Uugoszem. Niepoprawny snycerz. - U króla jegomości. - Wawrzuś
rozmawia z królewną. - Na gorącym uczynku.
UCZEŃ MISTRZA WITA
Wit Stwosz zabija anioła. - Okrutnie dobry brodaty człowiek. - Wawrzus i
święci z ołtarza. - Legenda o Wniebowzięciu. - Po co przyszedł do
warsztatu gwardian bernardynów.
JASIEK
"Panu jezusowi za darmo." - Pań Świrenkowicz z Wilna. - Arcydzieło
Wawrzusia. - "Skrzypi wóz, wielki mróz." - Ręko rękę... łapie. - Dole i
niedole Jaśka z Poręby. - Straszne spotkanie. - Przez okienko do miasta.
ŚWIĘTY KAZIMIERZ
Do Wilna. - Piwna polewka u pani Saiomei. - KÄ…piel Wawrzusia w Narwi. - O
czym Bystry gadał z Kudrasiem. - Strzafa Stonka i nóż pielgrzyma. - Żółte
ciżemki. - "Omni die die Mariae". - Zgon królewicza.
TAJEMNICA DWORKU POD CMENTARZEM
Co krakowski burmistrz kazał ogłosić pod ratuszem. - Okienko we drzwiach.
- Człowiek o pięciu imionach. - Kto pod kim dofki kopie. - Na co się zdaia
cięzKa beczka. - Przez mur cmentarny
PORĘBA
Podstarości z Niegoszowic i jego miłość, pań Wawrzyniec, - Drewiany konik,
brat drewnianej jaszczurki. - Do Poręby! - Skowronek w gnieździe. - Jasiek
nie je klusek, Marysia skubie róg zapaski.
ZAKOŃCZENIE

1489-1867
Cenny klejnot starego Krakowa, chluba Polski, arcydzieło mistrza Wita
Stwosza i pomnik jego chwały - wielki ołtarz w kościele Panny Marii,
fundowany przez bogate mieszczaństwo krakowskie w r. 1489, chylił się ku
upadkowi.
Blisko cztery wieki rzeźba ta przewspaniała zajmowała najcelniejsze
miejsce w świątyni, blisko cztery wieki opierała się niszczącemu wpływowi
czasu, wreszcie uległa.
Oto co powiada sprawozdanie dozoru kościoła Panny Marii z r.1867:
... od chwili gdy się przekonano o groźnym stanie ołtarza, zajęto się
bezzwłocznie szukaniem środków uratowania go dobrze obmyśloną restauracja.
Imiona Piotra Michałowskiego i Karola Kremem wioząc się z tą mysią. Oni
pierwsi badali stan i przedstawiali środki. A choć nie doczekali
szczęśliwej chwili rozpoczęcia pracy, za pobudzanie i nawoływanie do niej
cześć ich pamięci!
Komitet restauracji wielkiego ołtarza składał się, prócz stałych członków
dozoru kościelnego, z następujących mężów: prof. Czyrniański, pr.
Dunajewski, W. Eliasz, P. Filippi, ks. Grzybowski, prof. Kuczyński, prof.
J. Kremer, H. Kieszkowski, M. Kukalski, J. ks. Lubomirski, prof.
Łepkowski, P. Popiel, F. Paszkowski, F. Pokutyński, E. Stehiik, H.
Seredyński, ks. Wilczek.
Przytaczam dalej słowa sprawozdania:
... przystąpiono do zupełnego rozebrania ołtarza, do wyjęcia. wszelkich
rzeźb i ornamentyki, kawałek za kawałkiem. Wtedy to ruszyła się przez
wieki nagromadzona ilość kurzu, znalazły się ważne odłamki, znalazł się
osnuty pajęczyną trzewik średniowiecznego robotnika, zgubiony przed 400
laty...
* * *
Wielki, ołtarz, odnowiony i zabezpieczony gruntownie przed zniszczeniem na
dalsze setki lat, służy znów Bożej chwale, zachwyca oczy i serca
patrzących, głosi sławę nieśmiertelną mistrza Wita Stwosza.
* * *
Znaleziono za ołtarzem trzewik, żółtą ciżemkę... Skąd się tam wzięła? Do
kogo mogła należeć? Czy był rzemieślnikiem człowiek, co używał safianowego
obuwia? Czy umyślnie rzucił trzewik za ołtarz? Ale dlaczego? Czy dorosły
mężczyzna mógł mieć taką małą stopę? A może to był chłopiec? Może to było
dziecko?
Odkąd przeczytałam zagadkowy ustęp sprawozdania i oglądałam żółtą ciżemkę,
niepokoiły mię te myśli, szukałam na nie odpowiedzi...
W DOMU I W PUSZCZY
"Już nigdy nie będę!" - Co przeżył i kogo znał organista Wolanty. - Dokąd
można zajechać na drewnianej jaszczurce. - Zabiakany w puszczy. - Pieśń
wieczorna wilka. ***
- O mój tatusiu, mój złocisty... nie bijcie! Jeszcze mi ten ostatni raz
darujcie! Już nigdy a nigdy, a nigdy nie będę!
- Co dzień obiecujesz, co dzień bicie bierzesz, końca temu nie ma! -
krzyknął z gniewem ojciec, trzymając chłopca za kołnierz u koszuli, a
oglÄ…dajÄ…c siÄ™ za rzemykiem.
- Ady mu przecie wybacz, kiej tak święcie przyrzeka wstawiła się matka,
odsuwając garnek z jagłami od ognia. Takiś zawzięty na ono dziecko, a
Bogiem i prawdą nie ma o co. Mały jest, to się i bawi; cóż ci wadzi, że se
ta kozikiem w deszczułeczce dłubie? Sprzykrzy mu się, rzuci, ano za
tydzień będzie nowa zabawka.
- A ile razy do kości palce pozacinał i nie rzucił noża? Skórę prać
rzetelnie, to może usłucha. Gdzie postronek?
- Puść go! Mówię ci po dobroci; obiadować pora. Wawrzuś, przysuń tatusiowi
Å‚awÄ™.
- Zawdy musi być babskie na wierzchu - mruknął Wojciech.
Usiedli wszyscy troje za stołem i jedli w milczeniu. Pokrzepiwszy się,
gospodarz zwrócił się znowu do synka i mówił już spokojnie:
- Pamiętajże se, coś sam powiedział: "ostatni raz". Chłoposko dziewiąci
lat sięga, a bydlątku nie da rady. Wygoń wszystkie trzy na pastwisko, a
dawaj pozór, co by ci znów która nie uciekła. Mam co lepszego do roboty,
jak za krowami po boru biegać. No, idź.
Wawrzek wyskoczył z chałupy uszczęśliwiony, że dzięki matusi ominęła go
kara, i pełen jak najlepszych postanowień, pomaszerował z krowami na łąkę.
Wojciechowa pomyła statki, i zasiadła przed warsztatem tkackim, z którego
już spory kawał szarego płótna aż do ziemi zwisał. Największą jej dumą
było, że jak Poręba Porębą, żadna gospodyni tyle lnu nie siała, tyle nici
nie przędła, tyle płótna nie tkała, co ona. Wzięła się więc ochoczo do
roboty, ino raz na jakiś czas pociągając sznurek od podłużnego kosza,
zawieszonego na hakach u powały. W tym koszu spało jej najmłodsze dziecko,
trzymiesięczna Kondusia. Siedmioletnia Marysia uciekała raz wraz do
"babusi", a rodzice nie bardzo jej tego bronili, bo matka Wojciecha,
zgrzybiała staruszka, potrzebowała i posługi, i rozweselenia, a Marysię
okrutnie lubiła.
Wojciech nasadził na głowę białą sukienną czapę, poprawił rzemyki u
postołów, przystanął chwilę we drzwiach, jakby się namyślając, wreszcie
zawrócił w prawo i poszedł ku wsi.
- Juści tak najlepiej - mówił do siebie półgłosem - do samego proboszcza
nie pójdę, gdziebym ta śmiał zaprzątać głowę jego wielebności tym
nicponiem. Walantego się poradzę albo i Pietra. Organista, kościelny,
uczone osoby, na każdej książce znają czytać, prędzej umiarkują niż ja, co
by za leki skuteczne były na Wawrzkową chorobę. Ale gdzie onych szukać?
Walantowa herod-baba, stary ucieka z domu, kiej ino może; pewnikiem
zemknął do Pietra i miód se oba pociągają.
Słusznie się Wojciech domyślał: organista i kościelny siedzieli w sadzie
na darniowej lawie pod rozłożystą jabłonią, kamionka z miodem i cynowe
kubki przed nimi.
- Niech będzie pochwalony... witajcie, kumotrowie! - rzekł kmieć
podchodzÄ…c ku nim.
- Na wieki wieków - odparli razem, a gospodarz dodał:
- Siadajcie wedle nas, Wojciechu; Jaguś... jeszcze jeden kubek! Jakże tam
u was, wszystko zdrowe?
- Dziękować Panu Jezusowi, krzepimy się jako tako - odpowiedział gość i
usiadł na zydlu przyniesionym przez córkę gospodarza.
Mówić o interesie zaraz po przywitaniu uważane jest na wsi za wielką
nieprzyzwoitość i brak wychowania; tak samo pojmowano grzeczność i przed
wiekami. Dlatego też Wojciech ani wspomniał, z czym przychodzi, owszem,
przeprosił przyjaciół, że im przerwał rozmowę.
- A o czymże pogwarka? - spytał Piotra.
- Spominamy se stare dzieje - odparł kościelny - raczej Walanty opowiada,
a ja słucham. Człowiek to niemal na pamięć umie, a nigdy mu się nie
znudzi, zwłaszcza od naocznego świadka słyszeć.
- O czymże takim?
Sprawiedliwie gadają Piotr; rozmawialiśmy o bitwie pod Warną. Szczegóły
historyczne o btwie pod Warną wzięte z "Kroniki" Bielskiego.
- O moiściewy... nie przerywajcież sobie; toć i ja strasznie bym rad
usłyszał, jak to było. Na wsi ludzie niewiela wiedzą o świecie; prawdę
rzec, a nie zełgać, nawet nie ciekawi; a już co nasza Poręba, to prawie
jak za murem. Puszcza niezmierzona od zachodu słońca i od północy, rzeka
nas opływa w półkole, w ciężkiej robocie rok za rokiem przemija, człek się
rodzi, żyje i umiera, nieświadomy niczego. Jeszcze łaska boska, jeżeli zna
imię najmiłościwszego króla. Ach, gadajcie, gadajcie... serce mi z
ciekawości młotami bije.
- Juści trudno, żebyście co z onego czasu zapamiętali - rzekł organista -
ani was może na świecie jeszcze nie było.
- A ileż ta temu będzie? - spytał Wojciech.
- Czekajcie, zaraz wyrachujemy. Miłościwy król Władysław dwadzieścia lat
miał, gdy zginął w onej strasznej bitwie. Za wielką chlubę i cześć sobie
poczytuję, że w jednych obaśmy leciech byli: dlatego też łacniej mi to
wyliczyć. Tedy dziś mamy... dziś mamy... rok pański... Pięter?
- TysiÄ…c czterechsetny siedemdziesiÄ…ty dziewiÄ…ty.
- Juści, prawiuteńko się zgadza, bo mi się na pięćdziesiąty szósty
obróciło. Zatem, jak raz trzydzieści pięć lat temu będzie w dniu
dziesiÄ…tym listopada.
- Prawdę gadacie, że mnie na świecie nie było, bo mi się skończy w żytnie
żniwa trzydzieści cztery roki. Ale co ta o mnie, powiadajcież od początku.
Piętrowi ta wszystko jedność, kiej zna, jak było, a ja nie.
- A więc posłuchajcie: Jak się miłościwy pań gotował na ona wyprawę,
wszystkie narody i wszyscy monarchowie radowali się, że mieczem polskiego
króla moc turecka zostanie na proch zgnieciona. Węgierskie wojsko pod
dowództwem, ...