BRZECHWA JAN

Title:PALI SIE
Subject:POETRY Scarica il testo









Jan Brzechwa

PALI SIĘ



.o0000o.


Leciała mucha z Łodzi do Zgierza,
Po drodze patrzy: strażacka wieża,
Na wieży strażak zasnął i chrapie,
W dole pod wieżą gapiś się gapie.

Micha strażaka ugryzła srodze,
Podskoczył strażak na jednej nodze,
SpoglÄ…ga - gapie w dole zebrali siÄ™,
Wkoło rozejrzał się - o, rety! Pali się!

Pożar widoczny, tak jak na dłoni!
Żłapał za sznurek, na alarm dzwoni:
- Pożar, panowie! Wstawać, panowie!
Dom się zapalił na Julianowie!
Z łóżek strażacy szybko zerwali się -

Pali siÄ™!
Pali siÄ™!
Pali siÄ™!
Pali siÄ™!

Fryzjer zobaczył łunę z oddali:
- Co to siÄ™ pali? Gdzie to siÄ™ pali?
Na Sienkiewicza? Na Kołłątaja?
Czy też w Alei Pierwszego Maja?
Może spółdzielnia? Może piekarnia?

Łuna już całe niebo ogarnia.

Wstali strażacy, szybko ubrali się.
Pali siÄ™!
Pali siÄ™!
Pali siÄ™!
Pali siÄ™!

Wyszli na balkon sędzia z sędziną,
Doktor, choć mocna spał pod pierzyną,
Wybiegł i patrzy z poważną miną.

Z okna wychylił głowę mierniczy,
A już profesor z przeciwka krzyczy:

- Obywatele! Wiadra przynieście!
Wszyscy na rynek! Pali się w mieście,

Dom cały w ogniu, zaraz zawali się!
Pali siÄ™!
Pali siÄ™!
Pali siÄ™!
Pali siÄ™!

Biegną już ludzie z szybkością wielką:
Więc nauczyciel z nauczycielką,
Fryzjer, sekretarz, telegrafista,
No i milicjant, rzecz oczywista.

Straż jest gotowa w ciągu minuty.
Konia prowadzą - koń nie podkuty!
Trzeba zawołać szybko kowala,
Pożar na dobre się już rozpala!

Prędzej! Gdzie kowal?! To nie zabawka!
Dawać sikawkę! Gdzie jest sikawka?!
Z pompą zepsutą niełatwa sprawa.
Woda do beczki! Beczka dziurawa!
Trudno, to każdej beczce się zdarza.
Który tam?! Prędzej, dawać bednarza!
Zbierać siekiery, haki i liny!
Pali się w mieście już od godziny!
Pali siÄ™!
Pali siÄ™!
Pali siÄ™!
Pali siÄ™!

Wreszcie strażacy szybko zebrali się,
BeczkÄ™ zatkali drewnianym czopem,
Jadą już, jadą, pędzą galopem.
Przez Sienkiewicza, przez Kołłątaja,
Prosto w AlejÄ™ Pierwszego Maja -
Już przyjechali, już zatrzymali się:
Pali siÄ™!
Pali siÄ™!
Pali siÄ™!
Pali siÄ™!

- Co to siÄ™ pali? Gdzie to siÄ™ pali?
Teren zbadali, ludzie spytali
I pojechali galopem dalej.

- Gdzie to się pali? Może to tam?
JadÄ… i trÄ…biÄ…: tram-tra-ta-tam!
JadÄ… Nawrotem, RybnÄ…, BrowarnÄ…,
A na Browarnej od dymu czarno,
Wszyscy czekają na straż pożarną.
Więc na Browarnej się zatrzymali:
- Gdzie to siÄ™ pali?
- Tutaj siÄ™ pali!

Z całej ulicy ludzie zebrali się.
Pali siÄ™!
Pali siÄ™!
Pali siÄ™!
Pali siÄ™!

Biegną strażacy, rzucają liny,
Tymi linami ciÄ…gnÄ… drabiny,
Włażą do góry, pną się na mury,
Tną siekierami, aż lecą wióry!
Czterech strażaków staje przy pompie -
Zaraz się ogień w wodzie ukąpie.
To nie przelewki, to nie zabawki!
Tryska strumieniem woda z sikawki,
Syczą płomienie, syczą i mokną,
Tryska strumieniem woda przez okno,
Już do komina sięga drabina,
Z okna na ziemiÄ™ leci pierzyna,
Za niÄ… poduszki, szfa, komoda,
W każdej szufladzie komody - woda.
Kot jest na strychu, w trwodze siÄ™ miota,
Biegną strażacy ratować kota.
Włażą do góry, pną się na mury,
Tną siekierami, aż lecą wióry,
Na dół spadają kosze, tobołki,
Stołki fikają z okien koziołki,
Jeszcze dwa łóżka, jeszcze dwie ławki,
A tam siÄ™ leje woda z sikawki.

Tak pracowali dzielni strażacy,
Że ich zalewał pot podczas pracy;
Jeden z drabiny przy tym się zwalił,
Drugi czuprynę sobie osmalił,
Trzeci na dachu tkwiÄ…c niewygodnie,
Zawisł na gwoździu i rozdarł spodnie,
A ci przy pompie w żałosnym stanie
Wzdychali: "Pomóż, święty Florianie!"

Tak pracowali, że już po chwili
Pożar stłumili i ugasili.
Jeszcze dymiące gdzieniegdzie głownie
Pozalewali w kwadrans dosłownie,
Jeszcze sprawdzili wszystkie kominy,
Zdjęli drabiny, haki i liny,
Jeszcze postali sobie troszeczkÄ™,
Załadowali pompę na beczkę,
Z ludźmi odbyli krótką rozmowę,
Wreszcie krzyknęli:
- Odjazd! Gotowe!
JadÄ… z powrotem, jadÄ… z turkotem,
JadÄ… BrowarnÄ…, RybnÄ…, Nawrotem,
JadÄ… i trÄ…biÄ…: tram-tra-ta-tam!
Ludzie po drodze gapiÄ… siÄ™ z bram,
Śmieją się do nich dziewczęta z okien
I każdy dumnym spogląda okiem:

- Rzadko bywają strażacy tacy,
Tacy strażacy - to są strażacy,
Takich strażaków potrzeba nam!

Tra-tra-ta-tam!
Tra-tra-ta-tam!

Mucha wracała właśnie do Łodzi;
Strażak na wieży kichnął. Nie szkodzi.
Inny strażacy po ciężkiej pracy
Myją się, czyszczą - jak to strażacy.
Koń w stajni grzebie nową podkową,
A beczka błyszczy obręczą nową.
Mucha spojrzała i odleciała -
Tak się skończyła historia cała.

...