NIEZNANY

Title:TWARDOWSKI
This text will be replaced
Subject:FICTION
Speaker:GMUR MAGDALENA
Scarica il testo


Twardowski
(Staropolskie bajki ludowe)

****************


¯y³ raz sobie szlachcic nazwiskiem Twardowski. Prawdziwy to by³ szlachcic, bo po mieczu i k¹dzieli. Umyœli³ on sobie, ¿e znajdzie na œmieræ lekarstwo, bo bardzo mu siê nie chcia³o umieraæ. Zasiad³ wiêc Twardowski do ksi¹g starych i zacz¹³ czytaæ. Jedna z nich powiada³a, jak diab³a przywo³aæ mo¿na. O pó³nocy przeto wyszed³ Twardowski poza rogatki Krakowa (w mieœcie tym by³ znanym znachorem) i przybywszy do Podgórza, zacz¹³ biesa g³oœno wzywaæ. Zawezwany diabe³ pojawi³ siê bardzo prêdko. Jak w onych czasach bywa³o, zawar³ Twardowski z diab³em pakt. Na kolanach zaraz diabe³ napisa³ d³ugi cyrograf, który Twardowski w³asn¹ krwi¹ - wyciœniêt¹ z serdecznego palca - podpisa³. Pomiêdzy wieloma warunkami by³ jeden, najg³ówniejszy - ¿e dopóty ni do cia³a, ni do duszy czart ¿adnego prawa nie ma, dopóki Twardowskiego w Rzymie nie z³apie.
Na mocy tej to umowy Twardowski swemu s³udze-diab³owi rozkaza³ na pocz¹tek, aby z ca³ej Polski srebra naniós³ w jedno miejsce i piaskiem przysypa³. Wskaza³ mu na Olkusz. Pos³uszny s³uga dope³ni³ rozkazu i tak powsta³a s³ynna naonczas kopalnia srebra w Olkuszu.
Nastêpne ¿yczenie tyczy³o siê Pieskowej Ska³y. Diabe³ mia³ tam przynieœæ ska³ê wysok¹, przewróciæ j¹ na dó³ najcieñszym koñcem, a¿eby tak wiecznie sta³a. Pos³uszny giermek - jako pan kaza³ - postawi³ ska³ê, która dot¹d stoi i zwie siê Ska³¹ Sokol¹.
Wszystko, czego Twardowski za¿¹da³, mia³ na swoje zawo³anie: jeŸdzi³ na malowanym koniu, lata³ w powietrzu bez skrzyde³, a w dalek¹ drogê siada³ na koguta i prêdzej bie¿a³ na nim ni¿ konno. Z³ota mia³ zawsze tyle co piasku nad morzem, bo czego sobie tylko za¿yczy³, zaraz mu diabe³ donosi³. Dzia³o siê tak ju¿ lat wiele i diab³owi znudzi³o siê czekanie na duszê Twardowskiego. Razu pewnego Twardowski poszed³ zaszed³ do boru ciemnego bez narzêdzi czarnoksiêskich. Wtem napada na niego diabe³ i ¿¹da, aby niezw³ocznie do Rzymu siê uda³. Ale ten rozgniewany, moc¹ swego zaklêcia, zmusi³ biesa do ucieczki.
A¿ wreszcie diabe³ postanowi³ przechytrzyæ mistrza Twardowskiego. Przyszed³ do niego w przebraniu dworzanina i powiedzia³, ¿e jego chory pan wzywa Twardowskiego do siebie. Ten za pos³añcem pospieszy³ do pobliskiej wioski nie wiedz¹c, ¿e by³a w niej gospoda, co siê "Rzym" nazywa³a. Skoro tylko Twardowski jej próg przest¹pi³, zaraz mnóstwo kruków, sów i puchaczy osiad³o dach ca³y i wrzaskami nape³ni³o powietrze. Twardowsi widz¹c, ¿e nie mo¿e z³amaæ raz danego szlacheckiego s³owa, zbli¿y³ siê do czarta. Ten zaœ z³apa³ go szybko i czym prêdzej porwa³ kominem ku górze. Zawrza³o stado sów, kruków i puchaczy.

Lec¹ tak, lec¹ coraz wy¿ej, a Twardowskiemu coraz smutniej ziemiê opuszczaæ. Spojrza³ w dó³ - a tam Kraków i dalej Tatry. Z tego smutku wyrwa³a mu siê z piersi w dzieciñstwie œpiewana pieœñ religijna, maryjna. A¿ góralscy pasterze zadarli g³owy wysoko, chc¹c zobaczyæ kto tê pieœñ nabo¿n¹ œpiewa - g³os Twardowskiego bowiem nie polecia³ w górê, ale ku ziemi pod¹¿y³.
Kiedy skoñczy³ pieœñ œpiewaæ, zdziwiony spostrzeg³, ¿e nie leci ju¿ w górê, ale zawis³ w powietrzu. Spojrza³ dooko³a - nie ma towarzysza podró¿y, s³ychaæ tylko z daleka g³os diabelski:
- Nie mogê ja ciê wzi¹æ ze sob¹, boœ Boga o pomoc prosi³, ale jako pokutê do dnia s¹dnego tak bêdziesz zawieszony miêdzy niebem, piek³em a ziemi¹!
I jak zawis³ Twardowski, tak do dziœ buja. I choæ mu s³owa w ustach zamar³y, choæ g³osu nikt nie s³yszy, ¿yj¹ jeszcze starcy co na plamkê czarn¹ na ksiê¿ycu pokazuj¹, mówi¹c ¿e to cia³o Twardowskiego zawieszone do dnia S¹du Ostatecznego.

O Dobrym Cz³owieku i jego oœle Pata³achu

Pamiêci Cioci Oli

¯y³ raz sobie Dobry Cz³owiek ze swym ukochanym os³em Pata³achem. ¯yli sobie w zgodzie, wêdrowali razem po szerokim œwiecie. Pewnego razu zdecydowali siê na d³u¿sz¹ wêdrówkê, spakowali wiêc swoje manatki i wyruszyli w nieznane.

A ¿e szlak ich wiód³ przez olbrzymi las, Dobry Cz³owiek zacz¹³ œpiewaæ swoj¹ ulubion¹ pieœñ, która - zdawaæ siê mog³o - nie mia³a koñca; wiêc i osio³ zacz¹³ mu wtórowaæ swym donoœnym g³osem. Gdy wreszcie obaj umilkli, Dobry Cz³owiek ujrza³ w gêstwinie leœnej ch³opczyka, który zab³¹dzi³ w lesie i ze strachu rzewnie p³aka³. Zlitowa³ siê Dobry Cz³owiek nad ch³opczykiem, usadowi³ go swym oœle Pata³achu i ruszyli w dalsz¹ drogê.
Gdy tak sobie dalej wêdrowali borem-lasem, Dobry Cz³owiek ujrza³ staruszka, który dŸwiga³ olbrzymi¹ wi¹zkê chrustu. Staruszek ugina³ siê pod ni¹ a¿ do samej ziemi. Ulitowa³ siê Dobry Cz³owiek nad staruszkiem i usadowi³ go razem z wi¹zk¹ chrustu na grzbiecie swego wiernego os³a Pata³acha. Razem ruszyli w dalsz¹ drogê....
Gdy ju¿ tak uszli spory kawa³ek, us³ysza³ Dobry Cz³owiek, ¿e ktoœ nieopodal wzywa pomocy i gorzko p³acze. Zbli¿y³ siê do nieszczêœnika, siedz¹cego na pniaku i zapyta³, jakie go nieszczêœcie spotka³o, ¿e tak p³acze.
- Jak¿e ja mam nie p³akaæ - mówi zrozpaczony cz³owiek - zobacz, pad³ mój ukochany koñ. Któ¿ bêdzie teraz dŸwiga³ te ciê¿ary? Och, ja nieszczêœliwy!
Zlitowa³ siê i nad nim Dobry Cz³owiek. Wzi¹³ jego i baga¿ (i nawet pniaka, na którym siedzia³) i usadowi³ na swym wiernym oœle Pata³achu.
Ruszyli w dalsz¹ drogê.
Ale nie uszli zbyt daleko, bo wtem osio³ siê zbuntowa³ i rzek³, ¿e nie pójdzie ani kroku dalej.
- Bo ju¿ chyba czas najwy¿szy, Dobry Cz³owieku, a¿ebyœ siê wreszcie i nad swym os³em zlitowa³! - powiedzia³
Có¿ mia³ pocz¹æ Dobry Cz³owiek?
Ulitowa³ siê nad swym wiernym przyjacielem, os³em Pata³achem. Zarzuci³ sobie os³a na plecy - i pocz³apa³ dalej...


...