|
|
BRZECHWA JAN
Title:Z MOTYKA NA SLONCE
Subject:POETRY

Jan Brzechwa
Z MOTYKÄ„ NA SÅOŃCE
.o000o.
Roch węgla od dawna pod piecem nie widział,
Już skończył się zapas, wyczerpał się przydział.
Więc Roch wpadł na pomysł: "Tak zimno w chałupie,
A słońce jest wielkie. Gdy okruch odłupię
I wrzucę do pieca, wystarczy mi ciepła,
By barszcz nie zamarzał i kasza nie krzepła."
Pomyślał i ruszył z motyką na słońce,
A słońce - wiadomo - jak ogień gorące.
Motyka już topić się z wolna zaczęła,
Lecz Roch nie ustawał, Roch wołał: - Do dzieła!
Do dzieła! Choć sobie czuprynę osmalę,
Wciąż będę motyką uderzał wytrwale
I choćby mnie słońce spaliło na popiół,
Nikt we wsi nie powie, żem swego nie dopiął!
To rzekłszy przygarnął dwie chmury deszczowe,
Z nich jedną położył, jak kompres na głowę,
A drugą wyżymał zwilżając ostrożnie
Motykę, jak zwilża się kurę na rożnie.
Bił w tarczę słoneczną, choć dręczył go upał,
Aż w końcu motyką okruszek odłupał.
ZawinÄ…Å‚ go w chmurÄ™, jak w szmatkÄ™ wilgotnÄ…,
I podał czym prędzej Rochowej przez okno.
Rochowa okruszek do pieca wrzuciła,
Obrała ziemniaki i barszcz nastawiła.
Buzuje się okruch słoneczny na ruszcie,
A wy, jeśli chcecie, czyn Rocha powtórzcie.
Nauka zaÅ› taka z wierszyka wynika,
Że może każdemu się przydać motyka.
...
|
|
|