|
|
BRZECHWA JAN
Title:ZA KRÓLA JELONKA
Subject:POETRY

Jan Brzechwa
ZA KRÓLA JELONKA
.o000o.
Był sobie pień, a w pniu siekiera...
Drwal na wyręby się wybiera
I do swej żony tak powiada:
"Z robactwem kłopot mam nie lada;
Prusaki w kuchni, w szafach mole,
Muchy aż roją się w rosole,
Komary spać nie dają przy tym,
Trzeba to raz wytępić flitem!
Niech zaraz Stefek i Janeczka
Po flit pojadÄ… do miasteczka
I do porządków się zabierzcie,
Żeby z tą plagą skończyć wreszcie."
To rzekłszy drwal, nie tracąc czasu,
Z siekierą udał się do lasu,
A ja was bajkÄ… tÄ… zabawiÄ™,
Bo dobrze wiem, co piszczy w trawie.
Co w trawie piszczy? To owady,
Wchodzące w skład królewskiej rady
SpieszÄ… na tajne posiedzenie.
Król niecierpliwi się szalenie,
Bo jak doniosły mu stonogi,
Drwal powziął właśnie zamiar srogi
Owady tępić co do nogi.
Sprowadził tedy papier lepki,
Perskiego proszku dwie torebki,
Stos muchołapek, flaszkę flitu
I bój rozpoczął już od świtu.
Siedzi na tronie król Jelonek
I w otoczeniu stu biedronek
Sprawuje rzÄ…dy. Z minÄ… hardÄ…
Straż pełni Krzyżak z halabardą,
Tłum dworzan kornie chyli głowy,
A trzmieli szwadron honorowy
Stoi przy królu na polance
I prezentuje przed nim lance.
Król słucha pełen niepokoju
Ostatnich wieści z placu boju.
Marszałek Bąk z wysiłku sapie,
Gestykuluje i na mapie
Objaśnia przebieg całej wojny.
Generał Żuk jest niespokojny
I tylko czeka na rozkazy.
Król słuchał, ziewnął parę razy,
Szerszeniom kazał grać pobudkę
I tak przemówił z wielkim smutkiem:
"My, z bożej łaski król owadów,
Jelonek Szósty, władca sadów,
Ogrodów, łąk i pól, i lasów,
Największy rycerz wszystkich czasów,
Tak jak to każe zwyczaj stary,
Wzywamy wojsko pod sztandary.
Wojna na dobre siÄ™ rozpala.
Nadeszła wieść, że w domu drwala
Już się szykują do ataku
Na ród owadów i robaków.
Jeżeli wierzyć mamy słuchom,
Zagłada straszna grozi muchom,
Prusakom, pchłom i karaluchom.
To samo czeka ćmy i mole.
A ja was tępić nie pozwolę!
Niech armia zaraz rusza w pole.
Marszałkiem polnym oraz wodzem
Zostanie BÄ…k, waleczny srodze.
Marszałkiem leśnym Chrabąszcz będzie.
I niechaj świerszcze to orędzie
Co tchu otrąbią wszem i wszędzie."
Marszałek Bąk z buławą w dłoni
Odbywa przeglÄ…d wszystkich broni.
Lotnictwo stoi już na łące:
Komarów lekkich trzy tysiace,
Następnie osy pikujące,
Eskadra chrzÄ…szczy transportowych
I oddział pcheł spadochronowych.
Koniki polne w polu stojÄ…
Kawaleryjską błyszcząc zbroją,
Z daleka dzwoniÄ… ich ostrogi.
Obok zebrały się stonogi
Uszykowane w pułk piechoty,
A dalej stojÄ… dzielnie roty
Pancernych trzmieli, much, prusaków
I karaluchów-zabijaków.
Wymienić tu należy jeszcze
Torpedy żywe, czyli kleszcze,
Motyli pułk niezwykle karny
I moli oddział sanitarny.
Marszałek Bąk dał znak buławą.
Generał Żuk z niezwykłą wprawą
Prowadzi mężne swe oddziały.
Już bębny werblem zawarczały,
Zagrały trąbki i fanfary,
Zakołysały się sztandary,
Zadudnił równy marsz piechoty,
Poszybowały samoloty,
Zasalutował król im wszystkim
I otarł łzę dębowym listkiem.
Gdy słońce znikło z horyzontu,
Owady przeszły linię frontu.
Na zwiady najpierw poszły świerszcze
I rozstawiły czujki pierwsze.
Za nimi cicho, po kryjomu
Prusaki wdarły się do domu,
A cztery muchy i stonoga
Wyśledzić chcą pozycję wroga.
SÄ… przy tym bardzo im pomocne
Mechate ćmy - myśliwce nocne,
Bo tłumiąc warkot swych motorów,
Spuszczają oddział reflektorów,
Czyli robaczków świętojańskich.
Z daleka odgłos trąb ułańskich
KonnicÄ™ wzywa na biwaki,
Lecz spać nie wolno. Rozkaz taki.
A nieprzyjaciel śpi spokojnie,
Jakby nie wiedział nic o wojnie.
Spod kołder sterczą cztery nosy
I chrapią, śpiąc, na cztery głosy.
Generał Żuk dowódców wzywa:
"Zaraz siÄ™ zacznie ofensywa!
Niech karaluchy idÄ… karnie
Szturmować kredens i spiżarnię,
Dwudziesty trzeci pułk prusaków
Za nimi pójdzie do ataku,
A na piwnicę, jak należy,
Dywizja stonóg niech uderzy.
Musimy zniszczyć bez litości
Zapasy jadła i żywności."
Oficerowie w cnym zapale
Krzynęli: "Rozkaz, generale!"
I wnet, ogromne dajÄ…c susy,
Ruszyły pułki i korpusy,
Szły stutysięczne roty zuchów
I lśniły wąsy karaluchów.
Od strony łąki, od moczarów,
Z bzykaniem leci pułk komarów.
Wróg jedno okno ma otwarte -
Przy oknie pająk pełni wartę.
Przez okno prosto do pokoju
Komary lecÄ… na plac boju,
Drwalowi krążą ponad głową
I rażą bronią pokładową.
Spod kołdry sterczy czyjaś noga,
Komary w nogę kłują wroga,
TnÄ… bez pardonu w usta, w uszy,
I tylko nosów nikt nie ruszy -
Do tego inna broń się nada,
Którą najlepiej osa włada:
Eskadra os przez okno wpada
I na komendÄ™ cztery osy
Wbijają żądła w cztery nosy.
Wróg się na równe nogi zrywa,
Zacznie siÄ™ wnet kontrofensywa.
Drwal porwał ręcznik i wywija,
Komary tłucze i zabija,
A dzieci drwala biegnÄ… boso
I uganiajÄ… siÄ™ za osÄ….
Drwal os bynajmniej nie unika,
Tylko je łapie do słoika.
"Jesteście podłe i okrutne,
Więc wam siekierą żądła utnę."
Jak tu ratować biedne osy?
Widząc, że ważą się ich losy,
Biedronka wzbija siÄ™ wysoko
I wpada wprost drwalowi w oko.
Drwal z bólu krzyknął wniebogłosy
I powypuszczał wszystkie osy,
Które, cudownie ocalone,
Poszybowały w inną stronę.
Za dzielny wyczyn ten Biedronka
Dostała z rąk marszałka Bąka
Order Jelonka trzeciej klasy _
I srebrny grosz z królewskiej kasy.
Marszałek śledząc walkę z lotu
Wezwał owady do odwrotu
I korzystajÄ…c z chwili przerwy
Zaczął gromadzić swe rezerwy.
Drwal po pokoju chodzi blady,
Robi kompresy i okłady,
Smaruje nosy opuchnięte,
A nosy puchną jak najęte.
Drwal po pokoju chodzi senny
I w myślach snuje plan wojenny:
"Ja wam pokażę, zobaczycie!
Porachujemy się o świcie."
Tymczasem lotny szpital moli
Do rannych bierze siÄ™ powoli:
Sanitariuszki - małe muszki -
Komarom bandażują nóżki,
Ostrożnie kładą je na nosze,
Na skrzydła sypią biały proszek,
JodynÄ… guzy im smarujÄ…
I woskiem żądła polerują.
Choć rankiem nęka chłód jesieni,
Generałowie wyświeżeni
Do wodza lecÄ… po rozkazy.
Marszałek polny - wódz bez skazy,
Już czeka rześki i wesoły
I miód popija, który pszczoły
Przygotowały mu na bębnie,
Gdyż Bak o świcie zwykle ziębnie.
Sztab się naradzał minut kilka
I nie minęła nawet chwilka,
A już sztabowy dobosz bieży,
Cwałują gońcy i kurierzy,
Już skaczą pchły na spadochronach,
Już muchy w karnych dywizjonach
LÄ…dujÄ… sprawnie i po cichu
Na południowy wschód od strychu.
W mieszkaniu drwala ruch niezwykły:
Otwarto okna, z domu znikły
Obrazy, szafy i komody,
A żona drwala, z kubłem wody
Stąpając śmiało między wrogi,
Szoruje ściany i podłogi.
Janeczka porzÄ…dkuje kuchniÄ™,
Raz po raz w kÄ…ty flitem dmuchnie,
A Stefek - chłopiec bohaterski -
Do łóżek sypie proszek perski.
Jest także środek i na mole,
Jest i na muchy. Już na stole
Stefanek stoi z bańką flitu,
Przytwierdza lepy do sufitu,
Zalewa szpary żrącym płynem,
I rozsypuje naftalinÄ™.
Marszałek Bąk na bębnie siadłszy
Przez szkła lunety pilnie patrzy
I ruchy wroga obserwuje:
Flitowe wojsko maszeruje
Z karabinami, w wielkich czapkach,
Ustawia straż przy muchołapkach,
Wystawia warty i patrole,
Po czym odważnie rusza w pole.
Żołnierze idą na bagnety
Pełni zapału i podniety,
ZadajÄ… wrogom straszne ciosy,
GodzÄ… w komary, w muchy, w osy,
Widać poległych całe stosy.
Marszałek daje znak buławą,
W bój każe muchom lecieć żwawo,
Rzuca rezerwÄ™ za rezerwÄ….
"Niech tylko frontu nam nie przerwÄ…!"
Muchy ruszyły wielką chmarą,
Aż się zrobiło wokół szaro -
Z bojowym brzękiem biją, walą,
Fala przelewa siÄ™ za falÄ….
Jaka fantazja i brawura,
Jaka odwaga! Naprzód! Hur-r-ra!
Już much są pełne muchołapki,
Na lepach drgajÄ… musze Å‚apki,
Musze skrzydełka się trzepocą -
Walka nie skończy się przed nocą!
Marszałek Chrabąszcz czeka znaku,
By rzucić jazdę do ataku.
Koniki polne sÄ… jak w plÄ…sie,
Nie mogą ustać, naprzód rwą się,
Pchły na nich zręcznie siedzą wierzchem
Chciałyby ruszyć w bój przed zmierzchem.
Ruszyły! Pędzą! Błyszczą piki,
W galopie świszczą proporczyki
I w ślad za wrogiem wystraszonym
Cwałuje szwadron za szwadronem.
Kto widział pchły w tej świetnej szarży,
Gdy jeździec nie drgnie, koń nie zarży,
Ten pcheł już o nic nie oskarży.
Tymczasem drwal wziÄ…Å‚ nogi za pas
I przyniósł flitu nowy zapas.
Marszałka Bąka żądło łechce,
Marszałek Bąk próżnować nie chce,
Więc krzyknął tylko: "Za mną, wiara!
Spójrzcie, jak walczy gwardia stara!"
Rozpostarł skrzydła swe jak żagle,
W sam środek walki runął nagle,
Cel upatrzywszy sobie z dala,
I wbił swe żądło w szyję drwala.
Drwal z bólu fiknął trzy koziołki,
Przeskoczył potem przez trzy stołki,
Z żałosnym jękiem skrył się w drwalce
I nie brał już udziału w walce.
Owady wodza otoczyły:
"Sto lat niech żyje wódz nasz miły!"
I podrzucały go do góry,
Aż poobijał się o chmury.
Po nadzwyczajnym tym sukcesie
Odpocząć wojsko mogło w lesie.
Więc zaśpiewało pieśń wojenną
Dla wodza żywiąc cześć niezmienną:
Śmiało w bój,
Bzyk-bzyk,
Gryź i kłuj,
Bzyk-bzyk,
TrÄ…bka gra,
Bzyk-bzyk,
Tra-ra-ra,
Bzyk-bzyk!
Wroga dręcz,
Bzyk-bzyk,
Leć i brzęcz,
Bzyk-bzyk,
TrÄ…bka gra,
Bzyk-bzyk,
Tra-ra-ra,
Bzyk-bzyk!
I znowu krzyknÄ…Å‚ ktoÅ› z kaprali:
"W górę marszałka!" Więc porwali
I podrzucali go bez końca,
W gasnących już promieniach słońca.
Po ciężkim dniu żołnierze drzemią,
Lecz nikt nie zdrzemnie siÄ™ pod ziemiÄ….
Pracują mrówki - dzielne chwaty -
Grzmią ich wytwórnie i warsztaty
I rzec by można bez przesady,
Że to największe są zakłady.
Tam amunicja dla żołnierzy
W opancerzonych skrzyniach leży,
Tam dla walczÄ…cych sÄ… prowianty,
SÄ… kolorowe akselbanty,
Gazowe maski tkane z wosku -
Bo takÄ… maskÄ™ ma na nosku
Owad, gdy walczyć idzie z flitem -
Tam warzą płyny jadowite,
Dla żądeł bąków, os i trzmieli,
Tam ...
|
|
|